Wyjechaliśmy dość wcześnie rano, zaraz po śniadaniu. Przed nami była dwuipółgodzinna podróż, zabrałam więc kawę w naszych ulubionych kubkach termicznych i przekąski na drogę i pojechaliśmy. Wyjazd trochę spontaniczny, ale zachęciły nas do niego opisy i zdjęcia na stronach internetowych, i dziś mogę stwierdzić, że naprawdę było warto.
Isle of Portland to mała wyspa, a tak naprawdę półwysep przyrostkowy Anglii. Jak większa część południowej linii brzegowej, należy do tzw. Jurassic Coast, czyli Wybrzeża Jurajskiego, które w 2001 roku zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. To w większości klify z okresu triasu, kredy i jury bogate w pozostałości po życiu z tamtych okresów. Niezwykłe formacje skalne, takie jak Durdle Door czy Lulworth Cove są doskonale znane wśród globtrotterów na całym świecie…. No i wyspa Portland z Chesil Beach, Pulpit Rock itd.
Jeśli kiedykolwiek obiła Wam się o uszy nazwa „cement portlandzki”, to teraz już wiecie, gdzie szukać jego źródła. Branża kamieniarska ma się tutaj nadal całkiem dobrze, a jej historia to po prostu historia życia na wyspie.
Wyspa Portland jest połączona z lądem wałem akumulacyjnym o długości 28 kilometrów o przyjemnie brzmiącej nazwie Chesil Beach. Współczesne „chesil”, to dawne „ceosel” albo „cisel”, co oznacza żwir i/lub kamyki. Dokładnie taka jest Chesil Beach. Nie znajdziecie tam miałkiego piasku, ale przede wszystkim miliony, nie… miliardy! idealnie wygładzonych otoczaków, po których chodzi się trudno i trzeba to robić z uwagą. Warto też zadbać o buty na grubszej podeszwie i z zakrytymi palcami! Chesil Beach jest określana jako jedna z najpiękniejszych plaż Anglii i wierzcie mi, widok jest naprawdę niesamowity.
Portlandzkie wybrzeże choć niewątpliwie piękne, jest dzikie i niebezpieczne (podejrzewam, że jedno jest ściśle związane z drugim). Wokół tego niewielkiego skrawka lądu oznaczono ok. 400 wraków statków a ostatnia groźna katastrofa wydarzyła się w 2007 roku, gdy z kontenerowca MSC Napoli wylało się paliwo i stracił on ładunek, doprowadzając do zanieczyszczenia wybrzeża.
Architektura Portland kojarzy się trochę z Włochami. W centrum miasteczka są miejsca, gdzie można zgubić się w sieci wąskich uliczek, wśród omszonych murów z portlandzkiego wapienia, czy wyjść z nienacka na chodnik czy placyk z zapierającym dech w piersiach widokiem na plażę. W innych miejscach szerokie nowe jezdnie i zabudowa przypominająca amerykańskie przedmieścia.
Bogata historia wyspy to Rzymianie, Wikingowie, królowie, wojny, walki i więzienie, a w ostatnim czasie głównie próby zachowania tego wszystkiego dla przyszłych pokoleń i przetrwania w czasach anomalii pogodowych. Doskonałym podkładem do poznania dziejów wyspy i miejscowości będzie wizyta w lokalnym Portland Museum, do którego wchodzi się trochę niczym Alicja do Krainy Czarów – ukryte za węgłem drzwi do jednego z wiekowych domków przy ulicy Wakeham. Muzeum jest niewielkie, ale zasobne w wiele ciekawych eksponatów w dużej części przekazanych jako dary od miejscowych mieszkańców. Szkło i ceramika od czasów rzymskich do dziś, wyłowione z wraków, znalezione w ścianach, na strychach czy w piwnicach starych portlandzkich domów. Butelki, miski, talerze, pamiątkowe rzeźby, narzędzia i przyrządy nawigacyjne, pamiątkowe kubki i filiżanki a nawet „markowa” butelka z więzienia czy wiekowe piwo. Na ekspozycji przeczytacie o tym, czemu w kominach tutejszych domów chowano dziecięce buciki, jak powstrzymać wiedźmy od jazdy na naszym koniu i o aurze dziwacznej kamiennej głowy. Nie pomińcie ogromnych skamieniałych muszli, historii tutejszego więzienia czy wystawy przedwojennych sprzętów audiowizualnych, zaprojektowanych przez portlandczyków – braci Marshall. No i możecie rozwiązać tajemnicę kamieni z dziurką, czyli Hag Stones!
Ostatnim albo faktycznie pierwszym w naszym przypadku miejscem, które odwiedziliśmy na wyspie była latarnia morska. Portland Bill, to w gruncie rzeczy kompleks latarni, z których jedna, najwyższa, biało-czerwona wciąż dziś pełni swoją rolę ostrzegawczą, ale jest także centrum turystycznym. W obrębie niewielkiego skrawka terenu wokół latarni znajdziecie też dwie restauracje, sklep a pamiątkami, obelisk Trinity House, który od XIX wieku jest dziennym punktem lokalizacyjnym i ostrzegawczym dla statków oraz niezwykłą formację skalną Pulpit Rock, przy której naprawdę można poczuć potęgę morza i wiatru.
Jestem pewna, że Portland skrywa jeszcze mnóstwo skarbów pod wodą i w miasteczku… jeden dzień narobił mi apetytu i wiem, że warto tam wrócić po więcej.
About the author
Absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego. Zafascynowana szkłem i ceramiką w każdym aspekcie ich powstawania i wykorzystania, w tym historycznymi technikami i technologiami wytwarzania, zdobienia i łączenia z innymi materiałami. Do 2020 r. sekretarz redakcji czasopisma „Szkło i Ceramika” (ICiMB, SITPMB). Obecnie prowadzi własny portal Szklo-Ceramika.ONLINE i angażuje się w projekty tematyczne.
ORCID: 0000-0001-9574-7470