W moim życiu wiele rzeczy dzieje się odwrotnie niż może powinno. Tak było z ceramiką, którą odkryłam w meksykańskim mieście Puebla, i w której niemal natychmiast się zakochałam. Zwiedzając Meksyk, na każdym kroku można spotkać przepiękną, charakterystycznie zdobioną najczęściej w kobaltowe, roślinne wzory na białym tle ceramikę: naczynia, rzeźby i płaskorzeźby, wyroby użytkowe i dekoracyjne.
Ceramika Talavera to dobro narodowe Meksyku, oczywistym więc było, że właśnie na terenie tego kraju rozpoczęła się moja przygoda z poznawaniem jej historii. Bardzo szybko dowiedziałam się jednak, że jej korzenie sięgają nie Ameryki Łacińskiej, ale… Europy!
Po latach tropienia Talavery, po wielu intensywnych podróżach do Meksyku połączonych z docieraniem do mniejszych i większych warsztatów i pracowni, postanowiłam odnaleźć jej źródło, dotrzeć do zarodka, poznać miejsce, gdzie przyszła na świat.
Poleciałam więc do Hiszpanii.
Azulejos
Początkowo azulejo odnosiło się jedynie do kafli, najczęściej kwadratowych i o ściśle określonych wymiarach: każdy bok miał ok. 14,5 cm, a grubość kafla oscylowała między 1,5 a 2 cm. Kafle prostokątne zaczęto wprowadzać wraz z innymi, uzupełniającymi całość kafelkami nazywanymi dziś przez nas dekorami. Ze względu na wielkość i kształt dekorów, podzielono je na te stosowane przy wykończeniu schodów oraz narożników. Połączenie dużych kafli z małymi, zwanymi olambrilla, najczęściej stosowano przy projektowaniu i układaniu podłóg w domach i posadzek w kościołach.
Jak się robi Azulejo Talaverano?
W Meksyku dokładnie tak samo jak w Europie! Naturalnie dostępne zasoby są zwykle przyczyną wyspecjalizowania się okolicy w danej branży. W rejonie Talavera de la Reina występowały łatwo dostępne i doskonałej jakości gliny, które postanowiono oczywiście wykorzystać w produkcji ceramiki.
Kafle i naczynia odlewano i wciąż odlewa się z formy. Po wyschnięciu, cyzelowaniu i pierwszym wypale na biskwit, każdą ceramiczną pracę zanurza się w odpowiednio przygotowanej mieszaninie o ściśle określonych proporcjach: ołowiu, piasku, cyny, soli i wody. To ona nadaje powierzchni biały kolor. Tak otrzymaną bazę dekoruje się następnie za pomocą szkliwa domieszkowanego tlenkami. Najczęściej używanymi kolorami są: kobaltowy i niebieski, pomarańczowy, zielony, żółty oraz czarny. Ten zestaw nazwany jest „paletą z wielkiego ognia” (z jęz hiszp. la paleta de gran fuego). Ostatni wypał „na ostro” pozwala uzyskać azulejo z białym tłem i kolorową polichromią.
Wszystkie motywy azulejo to motywy ornamentalne, które są związane z architekturą danej epoki. Dekoracje dzieli się jednak na dwa rodzaje: pierwszy ‒ figuratywny i symboliczny, to np. sceny polowania, religijne oraz często przedstawiane życie dworu. Drugi rodzaj to dekoracje powtórzeniowe, czyli ornament powtarzany na frontach, podłogach czy sufitach.
Korzenie ceramiki azulejo znajdujemy w sztuce arabskiej, jednak jej ewolucja na terenie Europy poprowadziła za sobą ukształtowanie wyraźnie odrębnego od arabskiego, stylu w dekoracji. Początkowo w wiekach od XII do XV, odwoływano się głownie do motywów dekoracyjnych pochodzenia muzułmańskiego znanych z ceramiki mudejar. Zazwyczaj były to motywy roślinne, geometryczne i epigraficzne. Jednak produkcja ceramiki w Talaverze rozwijała się już od czasów Cesarstwa Rzymskiego, więc połączenie surowości rzymskiej, muzułmańskiej i wreszcie, właściwej, zwanej talaverano, pozwoliło na zakotwiczenie i rozwój tej charakterystycznej ceramiki w kulturze andaluzyjskiej, czysto hiszpańskiej.
Azulejeria Talaverana szczyt swojego rozwoju i popularności osiągnęła w XVII i XVIII w. Rozpoczęło się wówczas przeobrażenie stylu arabskiego, skupionego głównie w niezależnych dekoracjach pojedynczych kafelków, w pełne kompozycje tworzące obrazy. Wprowadzono nowe rodzaje ornamentów związanych z włoskim renesansem i hiszpańskim flamenco.
W tym czasie prekursor ceramiki i mistrz w swoim fachu Jan Floris, rozpoczął produkcję azulejos na masową skalę. Produkował m.in. duże zestawy kafli i wiele naczyń dekoracyjnych na dwory królewskie np. do Alcazar w Madrycie. Uczeń Jana, Juan Fernandez był pojętnym i zdolnym artystą, rozwinął szkołę i warsztat swojego mistrza w prężnie działającą manufakturę. Obaj opracowali wiele oryginalnych wzorów kafli. Pierwsze wspólnie stworzone motywy były stosowane jeszcze w następnych stuleciach, a część z nich pozostaje w użytku do dnia dzisiejszego.
Jak każdy trend i każda moda, również ceramika Talaverana musiała przejść czas kryzysu. W XVIII i XIX w., pomimo poczynienia znacznych inwestycji i otwarcia królewskiej fabryki w Alcora (produkowała ceramikę w stylu francuskim), nastąpił spadek zainteresowania materiałem i produktami z ceramiki. Jednak pomimo tego, że mniej zamawiano i mniej kupowano, wyroby z tamtego okresu świadczą o utrzymywaniu stale wysokiej jakości produktów. Przykładem są tu płytki dewocjonalne produkowane dla kościołów i zakonów, które zachowały maestrię wykonania.
Najgorsze miało jednak dopiero nadejść.
W XIX w. w wyniku zniszczeń wojennych aż pięć dużych talaverańskich warsztatów-manufaktur przestało istnieć. Przetrwała tylko jedna – „La Menora”, która mimo wysiłków w trudnych latach kryzysu zaprzestała produkcji. Po jej zamknięciu na początku XIX w. otwarto „El Carmen”, którą założył Juan Niveiro w 1849 r. Warsztat Juana rozpoczął odbudowę tradycji najpiękniejszej ceramiki hiszpańskiej. Na bazie pierwszych receptur i motywów, sięgając po sprawdzone rozwiązania technologiczne, podjął próbę ratowania ceramiki po dziś dzień zachwycającej swoją urodą i kunsztem wykonania.
Na ceramicznej uczcie u królowej
Miasto Talavera de la Reina leży w środkowej Hiszpanii, w regionie Kastylia-La Mancha, nad rzeką Tag, zaledwie godzinę drogi od Madrytu. Warto wybrać się tam samochodem, by móc nacieszyć oczy mijanymi po drodze sielskimi krajobrazami słonecznej Hiszpanii. To one swoją plastycznością wprowadzają nas do „artystycznego” miasteczka.
Już na obrzeżach Talavera de la Reina czuć wyjątkowy klimat. Tutaj ulokowały się duże hurtownie oferujące ceramikę do wyposażenia kuchni i łazienek: glazurę, terakotę, umywalki i wanny. Wszystko z najszlachetniejszej materii, wszystko z bogato dekorowanej ceramiki.
Im głębiej wjeżdżamy w miasto, tym więcej mijamy mniejszych sklepików i galeryjek oferujących delikatniejsze przedmioty: kubeczki, miseczki czy pojedyncze dekory ścienne, a także dzieła sztuki.
Już nie mogę się doczekać, kiedy ruszę w miasto, aby móc to wszystko obejrzeć, dotknąć, fotografować i zachwycać się. Wiem, że czeka mnie wielka przygoda.
Moja „ceramiczna uczta” rozpoczyna się tuż obok mojego hotelu. Tutaj, przy wielkim, wykonanym w całości z ceramiki napisie witającym wszystkich przybyłych do miasta TALAVERA de la REINA, można stanąć i zrobić sobie piękne pamiątkowe zdjęcie. Napis składa się z dziesiątek kafli w różnych odcieniach błękitów i żółci. Zalany południowym słońcem, zaprasza swoją niewątpliwą urodą, aby przystanąć i docenić kunszt każdego, ręcznie malowanego kafla. Oznajmia również bardzo jasno, jakiego typu rękodzieło będziemy podziwiać w mieście.
Będąc w Talaverze nie można się spieszyć. Warto powoli spacerować uliczkami i celebrować świat, który nas otacza. Jestem wrażliwa na piękno. Uwielbiam znajdować małe, ukryte akcenty, jak ceramiczne stacje Drogi Krzyżowej wklejone w przypadkowe fasady budynków na ulicach, placyki z ceramicznymi fontannami, uroczymi ławeczkami i kościołami niemal w całości ozdobionymi azulejos. Moją uwagę przykuwają liczne balkony i okienne parapety wyłożone kaflami, na których ustawiono biskwitowe donice z bujnie kwitnącymi hortensjami. Park w sercu miasta pełen jest palm, kaktusów, żywopłotów i… ceramicznych ławek, murków i kraników z wodą pitną, dzięki którym każdy może ugasić pragnienie.
Na skraju parku stoi Bazylika Najświętszej Marii Panny z Prado. To mój cel. Bazylikę można zwiedzać bez konieczności kupowania biletu. Jest otwarta cały dzień i zaprasza nie tylko do kontemplowania wyjątkowego wnętrza świątyni, ale również do modlitwy w zupełnej ciszy. Nie ma tu turystów. Zadziwia mnie asceza tego miejsca. Płytki azulejo, które możemy tutaj podziwiać pochodzą z XVI w. i ukazują życie Jezusa Chrystusa od narodzin, aż po śmierć na krzyżu.
Wiele scen z życia świętych zostało ujętych w formie odrębnych obrazów, połączonych jednak ze sobą za pomocą wzorów pasowych, okalających całe wnętrze. Ceramika pięknie komponuje się z metalowymi, kutymi żyrandolami i kandelabrami. Ołtarze boczne zostały wykute w kamieniu, co sprawia jeszcze silniejsze wrażenie surowości miejsca. Zachwycam się i dociera do mnie fakt, jak bardzo brakuje mi takich miejsc w Polsce. Jak bardzo paradoksalnie ubogie są złocenia polskich kościołów. Tutaj sprawdza się powiedzenie, że w prostocie tkwi piękno.
Zaspokojona duchowo, zachwycona urodą ceramiki postanawiam pójść dalej. Zastanawiam się, co sprawia, że ta niejednokrotnie monochromatyczna, a czasem wręcz krzykliwie kolorowa ceramika, zyskała taką sławę i popularność? Wciąż czuję niedosyt.
Część 2 już wkrótce 🙂
About the author
Dorota Łasisz
Ceramiczka, prowadzi warsztaty, plenery, organizuje wystawy, realizuje projekty ceramiczne.
Od wielu lat zakochana w Ameryce Łacińskiej i ceramice, którą tam spotyka.
Członek Związku Ceramików Polskich.
Aktywnie promuje ceramikę na swoim profilu:
Mimbres - Pracownia Ceramiki
3 Replies to “Talavera – Ceramika Królowej cz. 1”