W moim życiu wiele rzeczy dzieje się odwrotnie niż może powinno. Tak było z ceramiką, którą odkryłam w meksykańskim mieście Puebla, i w której niemal natychmiast się zakochałam. Zwiedzając Meksyk, na każdym kroku można spotkać przepiękną, charakterystycznie zdobioną najczęściej w kobaltowe, roślinne wzory na białym tle ceramikę: naczynia, rzeźby i płaskorzeźby, wyroby użytkowe i dekoracyjne.
Ceramika Talavera to dobro narodowe Meksyku, oczywistym więc było, że właśnie na terenie tego kraju rozpoczęła się moja przygoda z poznawaniem jej historii. Bardzo szybko dowiedziałam się jednak, że jej korzenie sięgają nie Ameryki Łacińskiej, ale… Europy!
Po latach tropienia Talavery, po wielu intensywnych podróżach do Meksyku połączonych z docieraniem do mniejszych i większych warsztatów i pracowni, postanowiłam odnaleźć jej źródło, dotrzeć do zarodka, poznać miejsce, gdzie przyszła na świat.
Poleciałam więc do Hiszpanii.
Ceramista Javier
Kiedy w Talavera de la Reina dochodzi godzina 16.00, właśnie trwa leniwa, hiszpańska sjesta. Prawie wszystkie sklepy, galerie, a nawet muzea są zamknięte. Jedynie uliczne bary oferują obiady na wynos. Mnie sjesta nie obowiązuje. Uparcie szukam ceramicznego warsztatu.
Po drodze odbijam się od zamkniętych drzwi albo melancholijnych sprzedawców w wielkich halach z ceramiką azulejos. Czy tracę nadzieję, że gdzieś za rogiem czeka na mnie spotkanie z ceramiczną przygodą? Nie, nigdy.
Idę dalej, aż wyrasta przede mną uśmiechnięty, ubrudzony gliną ceramik, popalający papierosa przed wejściem do sklepu. Nad drzwiami wita mnie duży, ceramiczny napis: Fabrica de Ceramica Artistica Adeva. Mam dużo szczęścia, bo to właśnie właściciel Javier Adeva zaprasza mnie do środka, a sam wraca do szkliwienia kafli z dużego zamówienia. Zachwycam się wazonami stojącymi przed wejściem do pracowni. Nieśmiało rozpoczynam rozmowę zadając pytania dotyczące pracy, którą właśnie mam okazję obserwować. Javier pokazuje mi swój warsztat: piec elektryczny do wypału, barwniki i szkliwa tłumacząc, że sam wszystko miesza, waży, rozrabia i szykuje do pracy. Objaśnia sposób technologiczny, na którym ceramika Talavera opiera się od wieków. Zdradza sekrety nakładania wzoru na olbrzymie powierzchnie, a następnie sukcesywnego i mozolnego szkliwienia krok po kroku. Jego warsztat jest skromny, a pomieszczenia malutkie. Jednak, kiedy z tak ascetycznego pomieszczenia wchodzi się do sklepu, ciężko uwierzyć, że te wszystkie przepiękne, bogato zdobione ceramiki azulejos wyszły spod ręki tylko jednego człowieka. Wśród zebranych tu naczyń, rzeźb i płaskorzeźb można utonąć. Sklep od podłogi po sufit wypełniony jest pracami przeznaczonymi na sprzedaż.
Nasza rozmowa trwa i oboje czujemy, że ciężko jest się rozstać, gdy łączy nas tak fascynujący temat. Nagle Javier znika w otchłani sklepu, a kiedy wraca, wręcza mi przepięknie szkliwiony kafel ceramiczny swojego autorstwa mówiąc: regalo para ti (z jęz. hiszp. prezent dla Ciebie). Nie posiadam się ze szczęścia!
Prawdziwa uczta w Talavera de la Reina nadal dla mnie trwa. Swoje kroki kieruję do Museo de Ceramica Ruiz de Luna, ukrytego wśród meandrujących, wąskich, ceglanych uliczek. Mam również w pamięci bogate zbiory ceramiki azulejos w Museo Nacional do Azulejo w Lizbonie w Portugalii. Chcę porównać i ocenić oba muzea.
Hiszpańskie muzeum przepięknej ceramiki azulejo mieści się w historycznym Convento de los Agustinos Recoletos z XVII w. Początkowo budynek tętnił życiem. Już w tamtych czasach, zamieszkujący go duchowni zaczęli przyozdabiać ściany kolorowymi płytkami, wytwarzanymi w okolicznych warsztatach. Kiedy klasztor został opuszczony, otworzono w nim sklep, następnie szkołę, a później popadł w ruinę. Budynek momentalnie przeobraził się w ponury pustostan z oknami i wejściem głównym zabitymi deskami. Kafle zaczęto rozkradać, skuwając je ze ścian. Dopiero w 1996 r. postanowiono ratować pomieszczenia. Bogaty sponsor zainwestował w generalny remont, a miejscowe władze postanowiły utworzyć w tym miejscu muzeum. Uratowano część zabytków i wyeksponowano ceramiczne prace z warsztatu mistrza azulejos Juana Ruiza de Luny, mieszkańca miasta.
Juan Ruiz de Luna urodził się w 1863 r. i był jednym z mistrzów ceramiki na tych terenach. Warsztatu uczył się samodzielnie. Jego pracownia była wyspecjalizowana w realizacji zamówień dla kościołów, urzędów oraz prywatnych domów. Renoma jaką zdobyła sprawiła, że musiał zatrudniać pracowników wprowadzając ich osobiście w tajniki swojego zawodu. Kiedy zmarł w 1945 r. większość prac z jego warsztatu postanowiono przekazać do muzeum.
Pomieszczeń muzealnych nie jest dużo, ale ich kameralność i wysmakowana kompozycja sprawia, że zwiedza się je z prawdziwą przyjemnością.
Zarówno muzeum w Hiszpanii, jak w Portugalii, mogą poszczycić się bogatymi zbiorami zawierającymi ceramikę azulejo, mającą nieocenioną wartość, historię i przedstawiającą sobą prawdziwe piękno. Oba muzea zdecydowanie warto zwiedzić.
Talavera de la Reina to punkt wyjścia dla meksykańskiej ceramiki zwanej talavera właśnie od nazwy hiszpańskiego miasta. Przyjeżdżając tutaj, spełniłam swoje kolejne, wielkie marzenie.
Niekończąca się ceramiczna opowieść w Toledo
Toledo to bez wątpienia jedno z piękniejszych miast w okolicach hiszpańskiej stolicy. Pod względem plątaniny uliczek absolutnie wyjątkowe. Ich pajęczyna sprawia, że wciąż możemy odkrywać nowe zaułki i placyki, nie wracając do tego samego miejsca. Będąc tutaj czuję wyraźnie, że szczęście mnie nie opuszcza.
Wśród uliczek miasta, licznych kościołów z elementami sztuki arabskiej, odnajduję wreszcie sklep z ceramiką azulejos. Na brukowanej ziemi, przed wejściem do wydawałoby się zwykłego, niewielkiego sklepu, ustawiono liczne regały z misami szkliwionymi na wzór znany mi z Talavera de la Reina. Wchodzę do środka. Tutaj jest naprawdę dużo ceramiki! Właściciel sklepu okazuje się być dość rozmowny, co sprawia, że odkrywa się przede mną kolejna fascynująca historia. I tak, z pozoru zwykły sklep, szybko staje się bajeczny.
Właścicielem i jednocześnie ceramikiem – autorem asortymentu jest señor Serrano, będący piątym pokoleniem ceramików o tradycji Talavera w prowincji Toledo. Mówiąc o tym, kładzie nacisk na słowo „prowincja”, bowiem ceramicy z tego obszaru, zdobią ceramikę azulejos z delikatną różnicą stylu względem oryginalnej Talavery. Różnica ta, polega na dodaniu większej liczby kolorów do podstawowych błękitów i żółci. Dostrzegam więc czerwienie, turkusy, złamane biele i szarości. Señor Serrano zajmuje się sklepem, a jego syn, reprezentant szóstego pokolenia ceramików, organizuje pracę warsztatu.
Właściciel sklepu chyba z moich oczu wyczytuje miłość do ceramiki i zachwyt tym, co widzę. Otwiera więc przede mną drzwi i zaczyna ceramiczną opowieść. Schodzimy do piwnicy, która okazuje się być meandrującym tunelem pod (tego jestem pewna!) prawie całym Toledo! Korytarze wypełnione są ceramiką od posadzki aż po sufit. Dookoła setki talerzy, mis, kafli, kubków i kubeczków, lamp, świeczników, obrazów, doniczek i rzeźb. Na środku stoi podświetlona fontanna. Kręci mi się w głowie. Ta historia i tunel zdają się nie mieć końca. Kiedy wydaje mi się, że zbliżam się do ściany, tuż przed nią pojawia się kolejne wejście, a za nim kolejne i kolejne. Ceramika stoi na podłodze, na regałach ustawionych wzdłuż ścian, wisi pod sufitem. Byłam w życiu w wielu fascynujących, prawie nierealnych miejscach na świecie, związanych z ceramiczną ekspozycją, wiele w życiu widziałam oszałamiających warsztatów, ale jeszcze nigdy nikt nie otworzył mi ceramicznego raju, gdzie w zupełnej ciszy, pod gwarnymi ulicami miasta, celebrowałam niezwykłe arcydzieło tworzone od wielu, wielu lat.
Sklep zwiedziłam, zakupów dokonałam, ale rozmowa mogłaby się ciągnąć jeszcze długo… jak tunele pod miastem. Na koniec señor Serrano, powiedział coś, co przypieczętowało moją pewność o pochodzeniu meksykańskiej Talavery. Wyraźnie podkreślił, że to ceramicy z hiszpańskiego miasta, wyemigrowali do meksykańskiego miasta Puebla i tam założyli pierwsze warsztaty europejskiego azulejo. Połączenie z dwóch kontynentów warsztatami, technologią, wiedzą i rzemiosłem stworzyło ceramikę, która dzięki swojej urodzie i niepowtarzalności stała się i pozostaje dobrem narodowym zarówno Hiszpanii, jak i Meksyku.
Perełka w stolicy Hiszpanii
Madryt nie rzuca na kolana. Wręcz przeciwnie, to kolejny przykład dużego miasta, w którego charakterystyce prócz słowa „duże”, zdaje się nie być miejsca na nic więcej. Ponieważ czuję w sobie nieustający zew poszukiwacza i tropiciela wyjątkowych miejsc, znajduję na mapie jeden punkt o nazwie Antigua Casa Talavera.
Docieram do niego i choć wydaje się być zamknięty, nie rezygnuję pukając do drzwi. Również tym razem mam szczęście. Otwiera mi señor Jose, niemal od progu entuzjazjastycznie i z ogromnym przejęciem, opowiada o sklepie, którego jest właścicielem. Słowo antigua (z jęz. hiszp. antyczny) występujące w nazwie sklepu nie jest przypadkowe. Dowiaduję się, że sklep powstał w 1904 r. i jest prawdziwie antycznym miejscem! Jego ściany i sufity zdobią oryginalne, pochodzące z tamtych czasów tapety i plakaty reklamujące ceramikę azulejos. Nadgryzione zębem czasu, dodają wnętrzu muzealnego charakteru.
Na ekspozycji, tuż przy wejściu do głównego pomieszczenia, stoją olbrzymie wazy wykonane w 1926 r. To prawdziwa perełka i radość dla moich oczu ‒ kolejne piękne miejsce z niesamowitą historią, które mam okazję poznać. Señor Jose jest czwartym pokoleniem zajmującym się nie tylko prowadzeniem sklepu, ale również sprowadzaniem ceramiki Talavera z najlepszych hiszpańskich warsztatów. Nie jest ceramikiem, nie zajmuje się produkcją, ale o sprzedawanej przez siebie ceramice potrafi wiele opowiedzieć. Bezbłędnie rozpoznaje ceramikę wytwarzaną w poszczególnych prowincjach. Podkreśla jednak, że azulejos, niezależnie od tego, gdzie jest wytwarzane, faktycznie pochodzi z jednego miejsca ‒ z Talavera de la Reina. Prowincje jedynie nieznacznie modyfikują styl i model pierwotnego azulejos. Sklepik nie jest duży, ale bogato wyposażony. Na ścianie wiszą talerze z wizerunkiem poprzednich właścicieli, a posadzkę stanowią kafle z ubiegłego wieku. Naszą rozmowę przerywają kolejni, wchodzący klienci, którzy podobnie jak ja, mają poczucie, że wchodzą do galerii sztuki, gdzie zebrane prace się podziwia, a nie kupuje.
Ceramika wytwarzana w Hiszpanii została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Kiedy to się stało, jej ceny wzrosły nawet pięciokrotnie. Tym samym okazała się być jeszcze bardziej wartościowa, cenna i rozpoznawalna.
Adresy miejsc opisanych w tekście:
Adeva Ceramicas Talavera
Ceramista Javier Adeva
Avenida Portugal, N’29
Talavera de la Reina
Museo Ceramica Ruiz de Luna
Calle San Agustín el Viejo, 13
Talavera de la Reina
Fabrica de Ceramica y Artesania J. Serrano
San Juan de Dios,16
Toledo
Antigua “Casa Talavera”
Calle Isabel la Catolica, 2
Madrid
Na zdjęciu gównym waza wykonana w 1926 r. w warsztacie Antigua Casa Talavera, fot. D. i M. Łasisz
Historię początku tej podróży znajdziesz TUTAJ.
About the author
Dorota Łasisz
Ceramiczka, prowadzi warsztaty, plenery, organizuje wystawy, realizuje projekty ceramiczne.
Od wielu lat zakochana w Ameryce Łacińskiej i ceramice, którą tam spotyka.
Członek Związku Ceramików Polskich.
Aktywnie promuje ceramikę na swoim profilu:
Mimbres - Pracownia Ceramiki